Tytułem wstępu

Fabuła gry miejskiej “Pszczyna Wakacje 2020” powstała na podstawie pamiętnika czy raczej notatek Ojca Ireneusza Wdowiaka. Pan Ireneusz urodził się i wychował w Gliwicach. Obecnie mieszka i pracuje w Irlandii.
Irka poznałem kilkanaście lat temu w pracy. Trafił do mnie szukając pomocy przy naprawie radzieckiego wykrywacza min.

Urządzenia nie udało się naprawić ale zrobiliśmy wykrywacz metalu na podstawie schematu zamieszczonego w jednym z Radioelektroników – miesięcznika wydawanego w latach 90-siątych.
Irek poprosił mnie również o pomoc w przeskanowaniu naszym urządzeniem kilku miejsc w Pszczynie. W owym czasie kwaterował u mnie przez kilka dni.
Trzeba zaznaczyć, że nasz wykrywacz wymagał pewnej wprawy w użytkowaniu i na dodatek lubił się rozstrajać generując przeraźliwe piski.
Jeśli ktoś pamięta dwóch facetów, którzy wczesnymi, czerwcowymi rankami 2005 roku szwendali się z wykrywaczem metalu po placu Wolności i w kilku innych miejscach to właśnie byliśmy my 😉
Wykrywacz do dziś jest sprawny.

W pierwotnej wersji fabułę gry stanowiły fragmenty pamiętnika opatrzone komentarzem ale tekst był długi, chwilami niezrozumiały i nudny – to opinia Irka.
To on zaproponował aby stworzyć krótkie opowiadanie.
Również zdjęcia są jego autorstwa.

Podziękowania

W tym miejscu chciałbym podziękować koledze Irkowi za poświęcony czas, ten na rozmowy przez Skype i ten przy szukaniu książki, która się gdzieś zagubiła i po wielu telefonach odnalazła u rodziny w Gliwicach.
Duże, głośne DZIĘKUJĘ !

Dziękuję również:
– redaktorowi Tomaszowi Kosykowi z radia CCM za pozytywną energię i nagłośnienie na antenie radia informacji o grze miejskiej z aplikacją miniCity
– portalowi pless.pl za zamieszczenie obszernej informacji o zabawie z aplikacją miniCity 3.1 “Pszczyna wakacje 2020”
– Arkadii za to co robią dla czworonogów.

Pamiętnik Henryka

Krótkie opowiadanie na podstawie pamiętnika Henryka Wdowiaka (1938-1995).
Poniższy tekst jest autoryzowany przez syna Henryka Wdowiaka, Ireneusza, obecnie mieszkającego i pracującego Waterford w Irlandii.


Pod koniec listopada 1944r do Pszczyny przybył oficer Wermachtu w stopniu oberleutnanta. Towarzyszyło mu dwóch żołnierzy.
Samochód Oberleutnanta zatrzymał się przy kamienicy w pobliżu dworca kolejowego.
W mieszkaniu, do którego udała się trójka niemieckich żołnierzy był starszy mężczyzna oraz jego 6 letni wnuk Henryk.


Dziadek Henryka był inwalidą. Na I Wojnie Światowej stracił lewe przedramię walcząc w armii niemieckiej. Natomiast ojciec został wcielony do Wermachtu i zginął w 1942r. na froncie wschodnim w okolicach wsi Buzinovka.


Po chwili dwaj żołnierze wyszli. W mieszkaniu został Oberleutnant.

– Ich bin ein Wehrmachtsoffizier. Oberleutnant Brückereben.
Gospodarz udawał, że nie zna języka niemieckiego. Podsłuchujący rozmowę Henio usłyszał jak Niemiec nieco przyciszając głos, powoli powiedział:

“General Otto Lasch hat mich geschickt”. Po tych słowach zapadła cisza. Oficer wręczył Dziadkowi kopertę z listem, który Dziadek szybko przeczytał. Po chwili zaczął rozmowę już po niemiecku. Mówili prawie szeptem i podsłuchujący Henio słyszał tylko pojedyncze słowa. W czasie niedługiej rozmowy Oficer często powtarzał “general Lasch”.
Niemiecki oficer wyraźnie się spieszył. Po krótkiej wymianie zdań Niemiec wyszedł i po chwili wrócił w towarzystwie żołnierzy.
Oberleutnant wręczył Gospodarzowi skórzaną teczkę, a żołnierze postawili na środku pokoju dwa żołnierskie plecaki. Oficer na pożegnanie podniósł rękę w hitlerowskim geście ale w połowie drogi zatrzymał i powoli opuścił. Skinął tylko głową i powiedział:
-Auf Wiedersehen . Bitte denken Sie daran, was ich gesagt habe.”


Tak całe zdarzenie zapamiętał 6 letni wówczas Henryk.
Oberleutnant Brückereben jest w tym opowiadaniu postacią fikcyjną, dodaną dla ubarwienia rozmowy w kamienicy – w pamiętniku jest mowa tylko o “niemieckim oficerze”. Natomiast nazwisko Otto Lasch wielokrotnie było powtarzane w czasie rozmowy Dziadka z niemieckim oficerem. Prawdopodobnie Otto Lasch-a Dziadek Henryka poznał na froncie w czasie I Wojny Światowej. Takie frontowe przyjaźnie bywają bardzo trwałe.

Po wojnie

Już po wojnie, w lipcu 1948r. opisane wyżej wydarzenia powtórzyły się niemal dokładnie.
Henryka nie było w domu, a przebieg wydarzeń znał z relacji swojej mamy Gertrudy.
Pod kamienicę podjechał czarny samochód, z którego wysiadło trzech, tym razem radzieckich żołnierzy oraz jeden mówiący po polsku cywil.

Joachim tak jak stał został przez żołnierzy zawleczony do samochodu.
Z aresztu wrócił na początku stycznia 1949r. wycieńczony z zapaleniem płuc. Zmarł kilka tygodni później 18 lutego 1949r. Został pochowany na cmentarzu w rodzinnych Lędzinach.
W 1954 roku Matka Henryka ponownie wyszła za mąż i przeprowadziła się z synem do Gliwic.
Henryk ożenił się w 1965r. W 1967r. na świat przyszedł jedynak państwa Wdowiaków Ireneusz 😉

Testament Dziadka

Na początku lat 80-dziesiątych, ponad 30 lat po śmierci swojego pradziadka Joachima Irek odnalazł w książce “Duńskie Serce” kartkę papieru z cytatem po łacinie. Pod łacińskim cytatem był dopisek :

“Szukaj uważnie. Jak znajdziesz to mądrze korzystaj.
Ukochanemu wnukowi Heniowi dziadek Joachim”.

Niestety kartka z dedykacją od dziadka Joachima zaginęła ale
treść dedykacji Ojciec Irka zapisał w swoim pamiętniku.
Książkę “Duńskie Serce” Henryk dostał od Dziadka na swoje 10 urodziny i zapamiętał, że nie był zadowolony z prezentu gdyż nie lubił czytać książek i szkoły w ogóle 😉 W swoim pamiętniku tak to opisał:

“…pamiętam jak Dziadek powiedział, żebym koniecznie przeczytał książkę jak dorosnę. Nawet kazał mi obiecać, że przeczytam. To było na moje 10 urodziny. W tym samym roku Dziadka aresztowali. Gdybym dotrzymał obietnicy to może jeszcze bym pamiętał gdzie tę łacinę Dziadek mi mówił ale nigdy książek nie lubiłem więc i tej nie przeczytałem…”

Jeszcze jeden fragment pamiętnika moim zdaniem istotny:

“… wszedłem akurat gdy Dziadek zawijał w gazetę jakiś wazon. Przypominał mi kształtem tłuczek do ziemniaków ale był grubszy. Cały żółty w jaśniejsze i ciemniejsze plamy. Może nawet tak bardziej ciemno żółty prawie brązowy. Obok na podłodze leżała walizka dziadka. W niej pełno było takich gazetowych zawiniątek. Zapytałem Dziadka co to jest ale kazał mi wyjść…”

Kolor “tłuczka” świadczy o tym, że był to przedmiot z mosiądzu lub z brązu. Niestety raczej nie był wykonany ze złota. Wykluczają to jasne i ciemne plamy, które są charakterystyczne dla zaśniedziałego mosiądzu.

Irek pochwalił się swoim odkryciem Tacie. To wtedy Henryk założył zeszyt w którym prowadził notatki i spisywał wspomnienia z okresu wojny. Zaczął też robić wypady do Pszczyny. Po jakimś czasie Ojciec Irka załatwił poradziecki wykrywacz min i w czasie wakacji wraz z synem jeździł do Pszczyny przeczesując różne miejsca. Między innymi kilka piwnic w kamienicach, które w tamtych czasach nie były jeszcze wyposażone w domofony.
Ojciec Irka kilka następnych lat spędzał po kilka dni urlopu w Pszczynie na poszukiwaniach. W pewnym sensie poszukiwania domniemanego skarbu stało się jego obsesją, którą przerwała nagła śmierć w 1995r.

Poszukiwacze Zaginionej Arki

Chyba już wszyscy się domyślacie czego szukaliśmy z Irkiem naszym wykrywaczem metalu, a wcześniej w latach 80-siątych i 90-siątych Irek wraz z ojcem robił to samo starym, ruskim wykrywaczem min, który próbowaliśmy naprawić.

Łaciński cytat możne mieć kluczowe znaczenie w odnalezieniu skarbu. Mapka miejsc, w których Henio bywał na spacerach z Dziadkiem Joachimem też możne się przydać.
Są też skany stron z książki “Duńskie Serce”, między którymi przez ponad 30 lat leżał ten swoisty testament. Być może treść tych stron również ma jakieś znaczenie.

Gdyby ktoś chciał pobawić się szukanie “skarbu” dziadka Joachima to najistotniejsze materiały przydatne w tych poszukiwaniach każdy może pobrać z naszej strony www po wpisaniu hasła utworzonego ze słów znalezionych w czasie gry miejskiej “Pszczyna wakacje 2020“.
Link do strony z hasłem będzie udostępniony w aplikacji miniCity po 31 sierpnia.

UWAGA !

Wszystkie miejsca z mapki Henryka Wdowiaka zostały dokładnie przeczesane więc raczej nic tam nikt nie znajdzie. Gdyby jednak jakimś cudem ktoś odnalazł wojskowe plecaki lub walizkę z żółtym “tłuczkiem” to Ireneusz Wdowiak prosi o udział w 10 % znaleźnego za udostępnienie materiałów.
Ja również polecam się hojności ewentualnego odkrywcy skarbu za nagłośnienie historii 😉

Przypominam, że ewentualny skarb jest własnością państwa i należy zgłosić znalezisko do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.